poniedziałek, 19 stycznia 2015

Postać Ginny:

Imię:Ginny
Nazwisko(ewentualnie przezwisko/przydomek):Ginny mechaniczna ręka
Wiek: ok. 13 lat
Płeć:Kobieta
Charakter:Nieobliczalna, zagadkowa,poważna,czasem depresyjna
Historia:Ginny należała do tego samego domu dziecka co Andy. Z tym , że ona była świadkiem śmierci swoich rodziców z reki zamachowca. Po tym wydarzeniu stała się osobą zamkniętą w sobie. Kiedy poznała nowych przyjaciół w domu dziecka zaczęła być radosna na nowo. Jednakże... Po tym, jak zobczyła jak wszyscy na których jej zależało giną( Myśli , że Andy również nie przeżył)  nastawiła się negatywnie do świata i postanowiła nikogo nie dopuszcać do swojego serca.
Wygląd(anime): 

piątek, 16 stycznia 2015

Od Andyego:

Gwałtownie się odwróciłem. Za moimi plecami usłyszałem strzał. Ktoś ocalił mi skórę... Odrazu zająłem się zombie jak trzeba. Oczywiście nie przyszedłem walczyć z tymi zmorami na darmo.Powędrowałem do pobliskiego budynku w celu zdobycia rzeczy niezbędnych do przeżycia takich jak pożywienie. Drzwi były zabarykadowane. Co to dla mnie. Wywarzyłem drzwi i ruszyłem dalej. Wtedy ku mojemu zdziwieniu ujrzałem ukrytą , nastoletnią dziewczynę. Miałem wrażenie , że gdzieś już kiedyś widziałem. Może to tylko złudzenie. Podszedłem do niej i zacząłem:
-Yo!
 Nie przestraszyła się. Wyciągnęła w moim kierunku pistolet, wycelowała.- Jakie masz zamiary?- zapytała chłodno.
-Spokojnie , spokojnie, bez nerwów. Mogę cię o coś zapytać?- powiedziałem z uśmiechem na twarzy, podniosłem ręce.
Nie opuściła broni.- Słucham bardzo uważnie.
-Czy to ty wtedy strzeliłaś?
-Ocaliłam cię. tak to byłam ja.
- W takim razie dziękuję. Moja wybawicielko.
Skinęła głową i opuściła broń. -Lusy.
-Andy.- Wyciągnąłem lewą dłoń na przywitanie, gdyż prawej nie posiadałem .
Chwyciła moją rękę, ale odwróciła wzrok. - Co robisz w tej części miasta? Zawsze tu byłeś?
-Hm.. W sumie to tak... Od dłuższego czasu nie mam powodu żeby opuszczać to miejsce... Mogę się zapytać , czego tu szukasz?
- Zapytać możesz, ale udzielę ci niekonkretnej odpowiedzi. Węszę dla kogoś.
- W porządku. Nie muszę wiedzieć więcej. Idę tu trochę poszperać, chcesz mi towarzyszyć?
-Jeśli masz pewność że żaden zombie mnie nie poćwiartuje.- powiedziała śmiertelnie poważnie.
-Tym razem...- Wyciągnąłem broń i ją naładowałem. -Będę ostrożniejszy.- Uśmiechnąłem się
Podniosła się pewniej.- Chowam się za tobą. jeśli krzyknę "padnij" nie będę czekala aż to zrobisz, tylko od razu strzelę.
-Nie masz się co martwić. W żadnym wypadku nie wachaj się.- Ruszyłem przed siebie.
Poszła za mną.


Lusy?

sobota, 10 stycznia 2015

Postać Kenzo:

Imię: Kenzo
Nazwisko(ewentualnie przezwisko/przydomek):Zamaskowany Pan
Wiek:Nieokreślony , prawdopodobnie ok 25 lat
Płeć:Meżczyzna
Charakter:Trudno określić charakter Zamaskowanego Pana. Nic nie mówi. Póki co można go określić tylko jednym słowem:tajemniczy.
Historia:Obecnie nikt nie wie ,jak wyglądało życie Kenzo przed epidemią. Obecnie życie wśród zombie nie sprawia mu problemów. Bez żadych przeszkód potrafi wieść zwyczajne życie w Wielkim Mieście. Ma swoją rezydencję. 
Wygląd(anime):

Postać Konoha

Imię: Konoha/Kuroha
Nazwisko(ewentualnie przezwisko/przydomek): On sam nie pamięta.
Wiek: 18
Płeć: Mężczyzna
Charakter: Konocha jest cichym chłopakiem. Jest bardzo nieogarnięty i czasami nie wie co się dzieje. Zapomina dużo rzeczy jednym z tych rzeczy jest jego nazwisko, imiona innych, zapomina gdzie się aktualnie znajduje i zapomina też o czym rozmawiał. Kuroha natomiast jest wredny, przebiegły i mściwy. Jest bardzo zły. Kuroha to totalne przeciwieństwo Konohy.
Historia: Konoha żył w normalnej rodzinie. Miał problemy z chorobami odkąd się narodził. Jego rodzice bardzo go kochali. Wszystko było normalnie aż do 11 urodzin Konohy. Urodziny piętnastego lipca były najgorszymi urodzinami w jego życiu gdyż widział jak bardzo brutalnie giną jego rodzice. Zostali zabici z rąk jakiegoś psychopaty. Celem mordercy był na początku sam Konoha lecz rodzice zdołali uchronić dziecko. Konoha uciekł i zaczął mieszkać na ulicy. Przez to wydarzenie popadł w depresje. Chciał o wszystkim zapomnieć. Pewnego dnia leżąc pod mostem usłyszał głos w głowie. "Co się stało? Dlaczego jesteś smutny?" tego samego dnia powstał Kuroha. Na początku mówił że pomoże Konoho lecz jego celem było zabić psychopatę a następnie wszystkich którzy zrobili robią lub mają zrobić coś złego mu. Konoho zaczął mieć zaniki pamięć. Działo się to ponieważ wszystkie wspomnienia były zapisywane u Kurohy. Konoha zaczął zmieniać się. Zaczął zapominać masę rzeczy. Kuroha to wykorzystywał. We dwóch zaczęli kraść, później napadać na ludzi żeby na końcu zabijać. Niestety Kuroho czegoś nie przewidział a była to epidemia zombie. Teraz musiał chronić siebie i Konoho który już nie miał żadnych wspomnień, pamiętał tylko jak się mówi, chodzi, je, pije, jak ma on i Kuroho na imię, nic więcej. Teraz łażą we dwóch szukając pożywienia i chroniąc się przed zombie.
Wygląd(anime):

niedziela, 28 grudnia 2014

Od Anabelle :

Spojrzałam jeszcze na Willa. Nic nie powiedział. Ruszyliśmy w drogę.
 - Rob, jeśli pozwolisz będę tak do ciebie mówić... Wiesz może skąd dobiegał strzał?
-Chyba z tam tąd -pokazał w lewo na pagórek , który leżał nieopodal.-ale na pewno tak piękna dama jak ty chce brudzić swoje rączki? Może tylko ja z Willem pójdziemy?
-Widać ,że mnie nie znasz , skoro tak mówisz. Choć cóż, dziękuję za gest , ale sory nie pozwolę wam odwalić całej roboty.- Widać było na mojej twarzy zadwolenie, naładowałam broń.
-Hmm no dobrze...a masz jeszcze kilka takich broni?-spytał się zaciekawiony.
-Mało cię to powinno obchodzić-powiedział William.

 -Nie posiadasz broni? - Spojrzałam na Roba , po czym rzuciłam krótkie, miłe spojrzenie w stronę Willa.
 -Niee...a byś może dała...
-Nie-przerwał William-jeszcze nas zabije .

-Można ci zaufać?- Wpatrywałam się w Roberto.
-Tak.
-Nie-przerwał William.
Złapałam się za głowę.
-Przecież się znacie dopiero jeden dzień-powiedział Roberto w twarz Williamowi.
-No i co?-popchał go-zaraz...skąd ty o tym wiesz?
-Dzieci...-Pokręciłam głową. -Trzymaj.-Rzuciłam mu broń.- Pamiętaj,może i innych tam sobie pozabijałeś,nie wiem tego. Ze mną ci nie pójdzie tak łatwo...-Rzuciłam mu groźne spojrzenie.
 -To co?Możemy już iść?- Uśmiechnęłam się.
-Tak-powiedzieli wkurzeni na siebie i poszli za mną. Widać ,że Williamowi nie podobał się fakt ,iż dałam Robowi broń.
Zaśmiałam się. -Widać,że jesteście rodziną...
Przez resztę drogi żaden z mężczyzn nie powiedział ani słowa. Atmosfera była bardzo napięta. Zastanawiam się, co musiało się wydarzyć,że ta dwójka aż tak się nienawidzi... W końcu doszliśmy na miejsce . Tam zobaczyliśmy dwójkę osób, bodajże w wieku nastoletnim..

Myślę,że to opowiadanie może dokończyć każdy ^ ^.

piątek, 26 grudnia 2014

Od Williama:

Nagle obudził mnie dźwięk strzału. Szybko wstałem. Rozejrzałem się w około. Zauważyłem Anabelle. Spała. Może lepiej jej nie budzić. Wziąłem mój młotek i wyszedłem na dwór. Była noc. Gwiazdy świeciły na niebie.
-Will?-usłyszałem głos zaspany głos Anabelle. Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę w bieliźnie. Zarumieniłem się trochę. No ale nie widziałem dziewczynę w bieliźnie od...no...hmmm...w ogóle nie widziałem...-co się dzieje? Wybierasz się gdzieś, beze mnie?-uśmiechnęła się lekko.
-Nie...słyszałem po prostu strzał-spuściłem głowę żeby nie patrzeć się na dziewczynę...a jeśli pomyślała że patrze jej się na...
-Co ty taki wstydliwy?Coś się stało?- Spojrzała na siebie i zrozumiałą w jakim stanie się teraz znajduje.- Wiesz , jeśli to ci przeszkadza to mogę...
-Niee...nie przeszkadza...ale...
-Mi też nie-przerwał mi bardzo znajomy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem białowłosego chłopaka w garniturze. Podszedł do mnie i uśmiechnął się. To był Roberto...mój kuzyn-Co tam młody?-uśmiechnął się...zdziwiłem się że spotkałem kogoś i to jeszcze z rodziny...ale czemu akurat jego? Byłem strasznie zdziwiony. Roberto podszedł do Anabelle-Witam piękną damę-pocałował ją w rękę i podszedł do mnie-Widzę że nie jesteś taki gapowaty i udało ci się przeżyć.
-Ale...
-Aa..ktoś ty?-spytała lekko zarumieniona dziewczyna.
-No...nie stój tak i poznaj mnie z damą-powiedział Roberto do mnie. Spojrzałem w niego i się zniesmaczyłem. Nie lubiłem kuzyna. Zawsze był ode mnie lepszy. Oszukiwał, kradł, a wiecie na kogo wszystko zwalał? Na mnie...
-Anabelle Roberto, Roberto Anabelle.
-Roberto?-Spoglądała na mnie z lekkim niedowierzaniem,prawie zaczęła się śmiać.
-Anabelle piękne imię-podszedł do dziewczyny i...że dziewczyna była w bieliźnie to Roberto...uśmiechał się i patrzał...gdzie nie trzeba.
-T-to ty strzelałeś?-spytałem.
-Nie...też to słyszeliście?-spytał. Nie wiedziałem czy mogę mu ufać...no ale to rodzina...
Anabelle spojrzała groźnie na uśmiechającego się Roberto.
.-Może chodźmy to sprawdzić,ale najpierw... Może się ubiorę...- Stanęła w drzwiach i rzuciła jeszcze krótkie spojrzenie po czym poszła. Roberto podszedł do mnie.
-No widzę że ci się dobrze wiedzie, a taka cicha woda z ciebie...
-Co tu robisz?-przerwałem mu szybko.
-Spokojnie...
-Co spokojnie?!-podniosłem trochę głos-Czego chcesz?
-Jesteś dalej zły o tamto?
Podszedłem do niego. Był wyższy ode mnie.
-Czego chcesz?
-Ja nic...przepraszam...na prawdę-powiedział z udawanym smutkiem. Ech...nie wierze mu.
-Nie ufam tobie...
-Rodzinie?-powiedział i popatrzał mi w oczy. 
Staliśmy jeszcze tak chwilę. 
-To co idziemy?-usłyszałem Anabelle która wychodziła z domu.
-Tak, tak-powiedział Roberto i popatrzał się na Anabelle. Uśmiechnął się.


Anabelle? Roberto? Ktoś inny?

czwartek, 25 grudnia 2014

Postać Andy:

Imię:Andy
Nazwisko:Futatsunokao
Wiek:16
Płeć:Mężczyzna
Charakter:Ma mocną siłę woli. Niełatwo go zagiąć i zawsze potrafi dopiąć swego. Mimo to zwykle sympatyczny i pomocny. Pod pewnym wpływem jego chcarakter się zmienia.
Historia: Andy od małego żył w domu dziecka. Nie pamięta swoich rodziców. Pewnego dnia zombie zaatakowali placówkę. Najprawdopodobniej nikt nie uszedł z tego wydzarzenia żywy. Oprócz Andego. Co prawda zombie wyżarł mu część ciała, mimo to przeżył i nie stał się jednym z nich. Ma bardzo silną wolę i do tej pory walczy o to, by jego "druga połowa" nie przejęła nad nim kontroli.
Wygląd(anime):