piątek, 19 grudnia 2014

Od Anabelle:

Już nawet nie pamiętam , jak dawno nie widziałam kogoś , kto nie chciałby mnie pożreć. Zombie... Nie znajdziesz miejsca, gdzie to ochydztwo sie nie szlajało. Postanowiłam ponownie wyruszyć do małego miasta w celu badań. Wzięłam ze sobą broń , parę potrzebnych rzeczy i wyszłam. W Małym mieście napotkałam niewielką grupkę zombie, więc uporałam się z nią bez problemu. Po tym zdarzeniu ktoś postanowił mnie śledzić. Po pewnym czasie zatrzymałam się , wyciągnęłam pistolet i spytałam:
-Czego chcesz?
Podniósł ręce do góry , Po czym powiedział:
-Em cześć...-uśmiechnął się. -Jesteś pierwszą osobą, jaką widze po 3-stu dniach...
-Człowiek? Co za ulga, a już myślałam...Coś ty za jeden?
-Ja...nieważne, co ty tu robisz i skąd masz broń?-powiedział głośno i wyraźnie.
-Imiona mnie nie interesują.-Dodał.
- Zaciekawiony , co? Jednak z grzeczności należałoby się przedstwić...- Uśmiechnęłam się lekko , po czym znów spoważniałam.
-Dobra...Roberto ,a ty?
-Roberto?- parsknęłam śmiechem.- Kogo ty chcesz oszukać?Nie ufasz mi? - Odwróciłam wzrok 
-Anabelle- powiedziałam niewyraźnie.
-Co ty chcesz? Normalne imię więc teraz odpowiedz na moje pytania.
-Uwierz mi ,znam się na rzeczy. Człowiek, który miałby na imię Roberto w życiu by się do tego nie przyznał... Ale jek wolisz. Będę na ciebie mówić Rob. Ok?
-Obojętnie...a więc skąd to masz ?
-Jak mam zaufać komuś, kto nie chce mi nawet zdradzić swojego imienia?
-Jak chcesz-powiedział już lekko podirytowany. Odwrócił się.
- Oj, nie obrażaj się...- Zrobiłam głupią minę.
-Dobra, jak wolisz zostać tu sam... Pogadaj jeszcze sobie do zwłok, tymczasem ja zrobię coś pożytecznego. ..- zaczełam iść w swoją stronę.
-Ech...William,
-Heh... Tak więc chodź... Rob.- cicho się zaśmiałam.
-Tu nie jest bezpiecznie.- Rozejrzałam się po okolicy ,po czym przygotowałam broń.
Podszedł do mnie.
-A czy gdzieś jest bezpiecznie w dzisiejszych czasach ?
- Napewno bezpieczniej niż tu...-nałądowałam pistolet.

-Ech...po co się denerwować?-powiedział i stał koło mnie.
-To gdzie idziemy?-Dodał.
- Niedługo się przekonasz.- Spojrzałam na niego kątem oka.
-No dobrze.-powiedział i poszedł za mną.
W drodze napotakliśmy zombie. Nie jest to dla mnie jakimś zaskoczeniem... Zestrzeliłam jednego , który stał za Willem, po czym ten wyjął młotek i również przystąpił do działania. W krótkim czasnie rozprawiliśmy się z grupką zombie.
-Jednak coś tam potrafisz...- powiedziałam.
-Miałem to samo powiedzieć...
Uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam:
-Dobra,ruszajmy dalej...
 Zbliżaliśmy się już do celu. Po wpisaniu odpowiedniego kodu ujawniły się drzwi budynku. Weszliśmy do ukrytego pomieszczenia , po czym zaczęłam: -Witam w moim laboratorium.- powiedziałam z dziwnym uśmiechem na twarzy.
-No no...ciekawie-usiadł na jednym z siedzeń.
- Zamiast zdobywać broń poprostu ją tworzę...- złapałam za jeden z karabinów i rzuciłam go do Williama. Ten złapał , po czym powiedział:
-No to bezpieczeństwo masz zagwarantowane...ja głównie to łaziłem po kraju (USA) widziałem Biały Dom...wiesz co u niego? Spalił się...
-Umiem o siebie zadbać jak widzisz... Hmmm... Słyszałam coś o tym.
-A masz może wolne jakieś łóżko? Zmęczony jestem.
 - Już się czujesz jak w domu, Rob?-zaśmiała się. Eh...w pokoju obok jest kanapa.
-Już dobrze mów mi William-powiedział i podszedł do mnie. Uśmiechnął się.-A ile gdzieś tu mogę zostać co mam robić żeby zostać?
- Nad warunkami się jeszcze zastanowię... Póki co , się wyśpij.. I pamiętaj : Łóżko jest MOJE .
-Niech będzie...-powiedział i poszedł-Branoc!-krzyknął.
Uśmiechnęłam się . Co za ciekawy człowiek... Najpierw nie chce mi zdradzić swojego imienia , a po chwili odwala takie rzeczy. No no nieźle... Jestem ciekawa , jak to się dalej potoczy...

Will?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz